Joanna Karpowicz "Późne lato. Anubis w Walencji"

Mój spacer z Anubisem

Cztery lata temu kupiłem mieszkanie dla mojej rodziny. Sam zamysł był odrobinę wariacki. Z narzeczoną mieliśmy po własnym dziecku z poprzednich małżeństw, postanowiliśmy połączyć ten bałagan i zamieszkać w Krakowie. Gonił nas czas. Gnietliśmy się na mojej wynajętej chacie z czasów kawalerskich, która żadną miarą nie odpowiadała potrzebom rodziny. Tymczasem wykończenie nowego mieszkania wlokło się w ospałych interwałach powodzi i braków materiałowych. Czekanie na same drzwi wydawało się dłuższe od wieczności. Naprawdę, gdyby van Gogh malował w tym tempie, do dzisiaj gapiłby się na wazon i zagruntowane płótno. W tej czarnej godzinie narzeczona pokazała mi obraz, którego zdjęcie znalazła w internecie. Nosił tytuł „Long Road Home" i przedstawiał Anubisa, który wraz z chłopcem idzie hen, przed siebie, tą długą drogą. Dokąd idą? To chyba jasne. Przecież Anubis jest bogiem podziemi. Ze spokojem wiódł dziecko do jedynego domu, ku któremu zmierzamy wszyscy. Zakochałem się w tym obrazie, a niepokój w nim zawarty odebrałem jako własny. Nie wiedziałem kto i kiedy go namalował. „Long Road Home" po prostu wyskoczył jako jedna z grafik w internecie. Ze zdziwieniem odkryłem, że autorka jest Polką i jeszcze mieszka w Krakowie. Poznałem jej prace ze wskazaniem na cykl z Anubisem. Zakochałem się w nich. Ale właśnie obraz z chłopcem pozostał tym wymarzonym. Kupmy go, powiedziała narzeczona. Akurat na nowe mieszkanie. Miała rację. Doszedłem do oczywistego wniosku, że tak właśnie musimy zrobić, bo Anubis jest naszym przeznaczeniem. Myślałem o własnej drodze, która przywiodła mnie do obecnego miejsca, przez gruz nieudanych miłości, fałszywych przyjaźni, cudownych przygód i katastrofalnych decyzji. Więc kupujemy. Tak zdecydowaliśmy, ciągle czekając na drzwi. Mógłbym teraz napisać, że kupiliśmy go za ostatnie pieniądze, bo mieszkanie i jego wykończenie pochłonęło wszystkie oszczędności. To byłaby nieprawda, bo nie mieliśmy żadnych pieniędzy, a ostatni grosz przepiłem w knajpie, stawiając wódkę i żarcie ukochanemu przyjacielowi. Ten obraz wzięliśmy na kreskę dzięki życzliwości samej artystki, zerkając w otchłań pustego konta. Wreszcie wprowadziliśmy się. Zaraz powiesiłem go w starannie wybranym miejscu, tak aby pozostawał w zasięgu wzroku przez cały dzień. Nie mieliśmy pieniędzy, większości mebli ani tych cholernych drzwi. Mieliśmy za to Anubisa. Został z nami do dziś. Był to, przypuszczalnie, najważniejszy zakup w moim życiu, także dlatego, że Joanna Karpowicz powiedziała mi, już kiedy kupiliśmy ten obraz, że uczyła się w pracowni mojego ojca, w Akademii Sztuk Pięknych. Znalazła tam bezpieczne miejsce, gdzie mogła pracować i się rozwijać, o co niełatwo na uczelniach artystycznych. Tego też nie wiedziałem - mój zmarły już tata był dla niej, przynajmniej przez moment, istotnym człowiekiem. W ten sposób Anubis odsłonił tajemnicę podziemi.

Łukasz Orbitowski

Copyrights 2024 Galeria Artemis. Wszelkie prawa zastrzeżone  
Realizacja: grafiQa.pl
Script logo